20. rocznica zamachów na World Trade Center. Wspomnienia świadków tych tragicznych zdarzeń

admin
17.12.2021
IMG_20210817_220112

11 września 2001 r. świat się zatrzymał, miliony osób śledziły na ekranach telewizorów wydarzenia z Nowego Jorku. W 20. rocznicę zamachów na World Trade Center, wspomina je Artur Sosna.

Dzień 11 września 2001 r. na zawsze zmienił świat. Miliony osób z lękiem i niedowierzaniem śledziły na ekranach telewizorów wydarzenia z Nowego Jorku. Przedstawiciele Al-Ka’idy uprowadzili wówczas cztery samoloty pasażerskie. Dwa z nich skierowali na bliźniacze wieże World Trade Center, a jeden na budynek Pentagonu. Czwarty z samolotów nie dotarł do zamierzonego przez terrorystów celu – rozbijając się na polach Pensylwanii.

Zginęło wówczas blisko 3 tys. osób. Z roku na rok liczba ofiar rośnie, powodem są choroby, które dotknęły tych, którzy nieśli pomoc w tamtych tragicznych chwilach.

Od zamachów upłynęło już 20 lat i trudno uwierzyć, że wydarzyły się one naprawdę i nie stanowią literackiej czy filmowej fikcji. Do dziś nie może w nie uwierzyć częstochowianin Artur Sosna (dziś 45-letni product manager). Wyjeżdżając w wymarzoną podróż do USA, nie sądził, że mimowolnie stanie się jednym ze świadków tragedii, która odcisnęła piętno na historii ludzkości.

Niespełna tydzień później widok był już inny

Do Nowego Jorku Artur Sosna poleciał 5 lipca. Było to tuż po zakończeniu studiów na Politechnice Częstochowskiej. W wyprawie towarzyszyli mu Tomasz Cichocki, zwany Cichym (znają się “od zawsze”), czyli przyjaciel z podwórka oraz pochodzący z Dobrodzienia Piotr Lempa -przyjaciel ze studiów (dziś niezwykle ceniony śpiewak operowy). Ich marzeniem było to, by zarobić trochę dolarów i przejechać Stany od Nowego Jorku do Californii. To marzenie udało się, mimo wszystko, spełnić.

We wrześniu do wspomnianej trójki, dołączył również brat Artura. – Gdy Marek przyjechał, chcieliśmy mu pokazać imponujące World Trade Center. Na zdjęciach, które wówczas robiliśmy, widnieje data „9 września 2001 r.”. Przy okazji zrobiliśmy też zdjęcie z mostu Brooklyńskiego z widokiem na dwie wieże. Niespełna tydzień później, w tym samym miejscu, zrobiliśmy podobne ujęcie. Niestety, widok był już inny – wspomina Sosna.

Zdjęcia płonących wież

W feralnym miesiącu ówcześni 25-latkowie pracowali na Manhattanie (dwie ulice obok mieści się kamienica The Dakota, miejsce, w którym zastrzelony został John Lennon). Zajmowali się remontami apartamentów – szpachlowaniem, gipsowaniem, malowaniem.

– Jednocześnie przez trzy tygodnie miałem druga pracę przy nocnym sprzątaniu marketów na Brooklynie. Mieszkaliśmy na Manhattan Ave na Greenpoint, Brooklyn. 11 września od północy do godz. 8 pracowałem na nocce na Brooklynie. Stamtąd jechałem na godz. 9 do pracy na Manhattanie, przesiadając się przez stację WTC. Podczas ataków ja i Piotrek byliśmy w windzie przy 70 St. West. Marek i Cichy przebywali w tym czasie w naszym mieszkaniu. Gdy dowiedzieli się o zamachach, pobiegli nad rzekę, zobaczyć jak to wygląda. Cichy robiąc zdjęcia płonących wież, nie spodziewał się (my zresztą też), że one runą – opowiada 45-letni częstochowianin.

Nikt z nas nie może uwierzyć, że to dzieje się naprawdę…

Przez cały pobyt w USA Sosna prowadził dziennik. Wpis z 11 września doskonale oddaje emocje tamtego dnia:

„Ten dzień będzie jednym z pamiętnych dni w historii świata. Nocka – praca. (…) Jedziemy windą, dzwoni telefon (…) – samolot wleciał w jeden z bliźniaków WTC. Za parę minut znów telefon – drugi samolot uderzył w WTC. Nikt z nas nie może uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Cały czas mówią o tym w telewizji. Oglądamy to wszystko jak jakiś film. „Szklana pułapka 4”. Dzwoniłem do domu, aby uspokoić rodziców. Wczoraj w Madison Square Garden był Michael Jackson, a dziś runęły Twin Towers. Kosmos. Trzecia wojna światowa wisi na włosku. Za tydzień wybieraliśmy się zrobić zdjęcia z Brooklyńskiego Mostu. Zginęło kilka tysięcy osób. Wyliczyłem, że na dolnym Manhattanie, niedaleko WTC, jechałem metrem jakieś 15-30 minut przed pierwszym atakiem. Wracałem z nocki ze sklepu w Brooklynie.”

Ludzie prawie nie rozmawiali…

– Wracając z pracy po godz. 16 metrem z Manhattanu, pierwszy raz doświadczyłem tam ciszy, ludzie prawie nie rozmawiali, czuło się ból, strach, niepewność. Pamiętam, że kilka dni po zamachach w Nowym Jorku, pojawiały się ostrzeżenia dotyczące kolejnych ataków – tym razem wąglikiem. Na szczęście do następnych tragedii nie doszło. Byłem pod wrażeniem tego, jak ludzie potrafili się wówczas zjednoczyć i zmobilizować, mam tu na myśli wojsko i służby. Do dziś widzę ludzi w maskach, zdjęcia zaginionych, flagi na ulicach i samochodach, dym, kurz – wspomina tamten czas Artur Sosna. – Pamiętam też, że media od razu podały winnych i że USA wysłało wojska do Afganistanu. Wojska, które teraz po 20 latach opuściły ten kraj. Pokonany wtedy terroryzm może znów się odrodzić…- dodaje z niepokojem.

Kilka tygodni po zamachach Sosna, Cichocki i Lempa dowiedzieli się, że linia lotnicza, w której mieli wykupione bilety powrotne, zbankrutowała. Mimo kłopotów ze zmianą daty wylotu udało się im wrócić do Polski na Święta Bożego Narodzenia.

admin
17.12.2021